Zmienność nastroju nawet na wesołej imprezie(?!)...
Komentarze: 3
40//W sobotę były urodziny Dwidka (tylko bez żadnych skojarzeń. U nas takie zdrobnienia są jak najbardziej naturalne i czysto przyjacielskie:D). Było bardzo fajnie. Bardzo... Widzieliśmy trupa(który w końcu okazał się tylko workiem foliowym), powpadaliśmy do bagna(nie ma to jak zabawa w podchody{Brawa dla FRONTKI, która była pomysłodawczynią tej "zabawy"})... I ogólnie fajnie. A potem... Coś się nagle zmieniło... Bradzo sie cieszyłam ze szczęścia O. i M., którzy przez praktycznie rok wieszali na sobie psy, a na tej imprezie na reszcie się coś zmieniło i trzymali się za rękę lub chodzili objęci... Ale mimo to bylo mi smutno... Im się udało, a ja? Mi sie nie uda... Straciłam już nadzieję... żyję, ale tak jakby mnie już nie było... Sonia na tej imprezie powiedziała, że chciałaby się urodzić jeszcze raz. Nie popełniłaby wtedy tych błedów, które popełniła w czasie swojeg życia. Przyznałam jej rację. Urodzić się na nowo... Może wtedy nie byłabym taka jak jestem... Nie raniłabym tak. Usunęłabym się w cień i wszyscy byliby szczęśliwi... Już sama nie wiem...
Za to dzisiaj Pana X nie było w szkole. Czułam sie taka... samotna... Otaczała mnie pustka... To był Matrix. Życie toczyło się, a ja nie brałam najmniejszego udziału w tej nieustannej ucieczce czasu... Patrzałam na te zadowolone twarze uczniów, bez jakichkolwiek uczuć... Po prostu byli... Ale dla mnie to nic nie znaczyło... Kiedy wróciłam do domu i właczyłam gadu doszedł do mnie łańcuszek. Posłałam go dalej, mimo że nie mam w zwyczaju bawienia sie w coś takiego... Po pewnym czasie kiedy już zapomniałam o tym łańcuszku, przyszła do mnie wiadomość od Pama X. Moje serce znów zaczęło bić... ale to był tylko łańcuszek... Liczyłam na coś więcej... Cały czas czekam na jakąś normalną wiadomość od Niego... I chyba się już nie doczekam... "Dlaczego kochamy tych którym nasza miłość nie jest potrzebna?" To jest śmieszne. Ja ranie i mnie ranią... Tylko dlaczego "ktoś musi cierpieć, by ktoś inny mógł cieszyć się szczęściem"? Już poprostu nic nie rozumiem z tego życia... Cały czas uciekam, sama nie wiem przed czym, nic nie zyskuje nic nie tracę... po prostu trwam, zawieszona między miłościę a nienawiścią, uśmiechem i łzami, przyjaźnią a... no własnie. Mędzy przyjaźnią a czym? Naprawdę się gubie w całej tej zagadce jaką jest ludzkie... jaką jest moje życie...
ale już ta druga dała mi do zrozumienia że coś jest nie tak jak miało być...ale WSZYSTKO W KOŃCU się poukłada i na starość(no tak około setki będziesz miała z tego mega lache!!!)w końcu jesteś nastolatką i hormony(jak Katrina pustoszą twoje wnętrze!)
ps. no pustoszą eee nie umiałam znależdż innego określenia ;P
a więc bądż DOBREJ myśli i nie przejmuj się brakiem wnerwiającego chłopaka ;D
bo jeszcze zatęsknisz do samotności...
no...czy coś w tym stylu...
;P
Dodaj komentarz