Komentarze: 6
No jakoś ide dalej. Cieszę się ze szczęścia innych i dzięki temu też znajduje szczęście. Ania nareszcie ma się z czego cieszyć. Swoją drogą to zawsze ją podziwiałam... Uśmiechnięta od ucha do ucha, zawsze nawet wtedy kiedy nie miala się z czego cieszyć. A może się maskowała? Ostatno ktoś miał w opisie na gadu "Niekiedy uśmiech jest oznaką szczęścia...Czasem kryje największy ból..." Chyba naprawde tak jest... Tylko czy można rozpoznać kiedy się ktoś cieszy, a kiedy smuci? Myślę, że można... Bo nie ma chyba nic gorszego od nieszczerego uśmiechu... Nawet ja jak się uśmiecham to szczerze. Wole płakać niż się krzywić. To boli znacznie bardziej... No ale odeszłam od tematu. Ważne że Ania nareszcie ma się z czego cieszyć.
Sońka chyba też sobie rade jakoś daje. Ostatnio napisała: "Nie warto jest zapomnieć najpiękniejszej chwili życia bo to nie ma sensu tylko trzeba wierzyć w lepszy dzień, zapomnieć o problemach i wrócić do kogoś kogo naprawde się kocha..." Soniu... Będzie dobrze:)
Właśnie się dowiedziałam(nie ma to jak niepotwierdzone informacje), że jurto do szkoły nie idziemy. Zresztrą dzisiaj też widać siedze w domu. A to wszystko przez to, że do kina mialam jechać, ale autobus zamarzl i wrociłam sobie do domku. Tylko powiedziałam wychowawczyni, że idę do domu i jakby coś to ona mnie nie widziala:) A zresztą te mrozy są nie do zniesienia... Brrr... Taka zimnica. Aż strach z domu wychodzić. Rano zapytałam się mamy czy mam prawo takie mrozy pamiętać. Odpoiedz brzmiała "Nie, bo takich mrozów jeszcze nie było" To znaczy nie bylo, odkąd zyję na tym świecie. No jest całkiem nieźle...
Co do pierwszej części notki... Ostatno się uśmiecham... To wszystko dzięki pewnym osobom... Dziękuję że jesteście:*